A na świętach nie chciało spaść ani odrobinę śniegu.
I musiałam iść do kościoła w zimowej kurtce, a rozmyślałam sobie, czy w taką słoneczną pogodę nie pójść bez kurtki. :)
Plany doskonale udane, już czułam wakacje.
Teraz mroźną, tą okropną zimę.
A jest dziś misterium, idę.
Nie że chcę iść ale muszę bo mam taki obowiązek.
I potem mam niby sprzątać całe miasto od 19, ale nie będę sprzątać.
Szybko stamtąd ucieknę, skryje się pod jakimś drzewem i ucieknę...
Miałam przyjść, i wszystko przygotować ale to olałam. Bo miałam ten dzień spędzić z rodziną a nie pełzać cały dzień poza domem.
Dziś dostanę opieprz. Jestem przygotowana, śmiało niech mówią co mają mi do powiedzenia.
Tylko chcę jak najszybciej być w domu.
I poczuć tą ulgę, swobodę.
Ale na myśl o szkole to mało tej swobody jest. Tym bardziej że sprawdzian.
ale pewnie jakąś będzie.
Chciałoby mi się pójść na jakieś zakupy i zjeść szarlotkę lub jabłecznika.
Taa, marzenia.
Teraz mogę sobie tylko pomarzyć i rozmyślać. Bo jak śnieg spadł, to szybko nie pójdzie już sobie.
Znowu mnie pomęczy. Jestem już zmęczona, idź precz.
Oby przeżyć ten dzień.
'Lepiej zapalić świeczkę, niż przeklinać ciemność.'
spoko. fajne noty.
OdpowiedzUsuńhttp://nowosciwklasie.blogspot.com/ zajrzyj do mnie.